niedziela, 11 maja 2014

cz.4 : Odpowiedzialność


Wstaję dużo za wcześnie - budzi mnie mały szary ptaszek (sikorka uboga?) który postanowił swoje pioseneczki (cóż za pokręcona linia melodyczna!) śpiewać akurat koło mojego namiotu.
Zimno, ale pogoda doskonała  - po deszczowej nocy piękne bezchmurne niebo..
Szybko ubieram się, zjadam śniadanie i na rower- to nałóg bez którego trudno mi się żyje... Jeszcze tylko karteczka dla Marynarza (na wypadek gdyby zaplanował odwiedziny) i ruszam.
Dziś podróż na pola uprawne- lubię oglądać jak wszystko rośnie. A  wiosną tempo wzrostu roślin jest niesamowite...
Na (jeszcze tydzień temu pustych) polach wykiełkowały  ziemniaki.  Zboża ozime mają już nawet po 30-40 cm, ale zboża jare wciąż wyglądają jak trawka. I pojawiły się cudowne żółcie kwitnącego rzepaku. Czy rzepak jest jadalny? Może można z niego zrobić jakąś sałakę? Próbuję jak smakują kwiaty- obrzydliwie!
Włóczę się po polach i błotach przez kilka godzin. Wracam do namiotu koło południa. Zakradam się cicho, bo ciekawa jestem czy Marynarz przyszedł...
Jest. Siedzi pod namiotem.  chyba chwycił "haczyk" - to moja mała zemsta za pokrzywy...
Z daleka słyszę jego monolog:
- proszę Cię wstań.....mogę wejść?
Tak przyznam się teraz do mojej zemsty: na kartce zrobiłam napis "Nie spałam dobrze w nocy. Nie budzić. Nie wchodzić. Czekać aż wstanę"
Dobrze mu tak. Mam nadzieję, że długo tu siedzi.
Wychodzę zza krzaka. Marynarz patrzy wyraźnie skonfundowany  na namiot i kartkę, a potem na mnie
- nie ma Cię tam! Okłamałaś mnie!
- to był dowcip. Taki jak te pokrzywy.
Zamilkł. Dopiero po minucie uśmiech pojawił się na jego twarzy. A potem głośny śmiech.
Rozglądam się. Marynarz przyszedł sam.
- a gdzie Pudel?
- Pudel u siebie. Ma chyba gorączkę, bo zimno mu....

O rany, pewnie trzeba i lekarza!
Szybko ruszam z Marynarzem do "kwatery" Pudla. To prawie 15 km stąd. Domek nie wygląda tragicznie - ot pustostan na wsi. Pudel ma tu w miarę czysto. Jakieś resztki mebli- stara szafa ( z rzeczami poprzednich właścicieli), stolik, ze świeczką, lusterko (z rudą babą w środku) Nawet święty obrazek jest. Jest nawet jeden piec, ale nie ma już na dachu komina.  I szyb w niektórych oknach też nie ma. Zimno i wilgotno.
Pudel leży w barłogu na starym wiejskim łóżku. Wygląda tak samo jak zwykle (czyli tak, jakby własnie wstał z  łóżka). Ale gdy dotykam jego głowy to zdaję sobie sprawę, że faktycznie ma gorączkę.
Lekarz potrzebny. Nie mam co szukać za darmo - dzwonię od razu po płatną domową wizytę.
Za godzinę będzie. Rozglądam się dalej po "mieszkaniu"  - gorzej to sobie wyobrażałam...a tu nie cieknie na głowę, jest nawet wiadro z wodą i miska.
Pani Doktor jest zaskoczona miejscem, ale po wyjaśnieniach fachowo podchodzi do sprawy. Sprytnie i w zasadzie bezproblemowo namawia Pudla na badanie. Ogląda ranę ( ta podobno nie jest zła  na szczęście), obstukuje i opukuje.
Myślałam, że to ogólna infekcja od rany, tymczasem mamy zapalenie płuc. I  antybiotyk.
Na koniec Pani Doktor szepcze:
- chory nie bardzo powinien tu przebywać. Potrzebuje  miejsca przynajmniej bez nocnych przymrozków. Dacie radę? Prześlę może Pani listę schronisk dla bezdomnych?
Tak, to chyba jedyne wyjście. Do domu nie zabiorę, bo sama z niego uciekłam. I póki co nie szykuję się na powrót...
Po wyjściu lekarza rozmawiam cicho z Marynarzem..
- ty chyba nie wiesz dlaczego Pudel tu mieszka...Miesiąc temu uciekł ze schroniska. On ucieka  z przytułków...nie umie żyć z ludźmi...żadnymi ludźmi. Do mnie też nie przyjdzie...
Wkurzyłam się.
- no to niech sobie marznie!
Mam dosyć kłopotów! Zerwałam sie z domu bo moja głowa już nie wytrzymywała. Kłopoty w pracy, kłopoty w domu. Ciągły młyn, i ta ciągła wielka odpowiedzialność za innych. I chciałam odpocząć. W rezultacie siedzę w jakiejś norze z nowymi niesfornymi podopiecznymi...
No dobra, ale nie mogę zostawić Pudla w takim stanie bo mnie sumienie zje...
- Pudel, pakuj się. Idziesz nocować do Marynarza.
- nigdzie nie pójdę -  wycedził przez zęby chory. A ja wiedziałam, ze jeśli będę tę myśl kontynuowała to wybuchnie...
Ta sytuacja mnie chyba przerosła....
Dokładnie w tej sekundzie dzwoni Piotr - Estera jest chora. Wezwał lekarza.
W jednej chwili wiem co robić  - moje miejsce jest w domu. Ale wiem, że muszę też zadbać o Pudla....






4 komentarze:

  1. Dziewczyno jak możesz tak ciągle dozować te swoje opowieści...już nie chce mi się nawet myśleć co to będzie po wyprawie na Wschód!!! minimum 10 odcinków....

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Proszę zwrócić uwagę na obuwie - to będzie nowy obowiązujący tego lata tręd. A może trąd :)

      Usuń
    2. Taak powiększyłam do granic to zdjęcie, jestem pod głębokim wrażeniem Twojej pomysłowości:)

      Usuń