Marynarz uśmiechnął się niepewnie na mój widok. Obok niego stał wysoki człowiek z kręconą czupryną. W sumie to mogliby tworzyć parkę - stary niski i prawie łysy Marynarz i ten - młody, duży i kudłaty...
- to mój przyjaciel Pudel...
- cześć Pudel. Nie wiedziałam, że tak masz na imię...
Pudla też znam. Zbiera w lesie śmieci. Żeby sanepid lasu nie zamknął...Taki prosty, dobry, łagodny, człowiek. Oczywiście totalnie odjechany . Podczas moich codziennych rowerowych przejażdżek spotkałam go w lesie kilkakrotnie. Pudel łapczywie szuka kontaktu z ludźmi, ci jednak go zbywają i olewają - ot wariat...Gdy więc tylko znajduję czas dla niego i się zatrzymuję, wynagradza mi to piosenkami. Czasami infantylnymi, czasami sprośnymi. Ale chyba nie widzi między nimi różnicy, bo zwykle tak samo szczerzy do mnie czarne zęby podczas śpiewania..
- przyszliśmy z Pudlem trochę Cię tu urządzić. Wiesz, jakaś toaleta i te sprawy... W końcu kobietą jesteś...
Tak, no jestem. Mam kochanego męża, troje dzieci (które samodzielnie "wypchnęłam" na świat), dwa koty ( tych nie urodziłam, ale też matkuję), psa, trzy rybki i pająka. A nie, pająk nie wytrzymał napięcia i zdechł....
- wiecie co, las duży, strumyk niedaleko, dam sobie radę. Herbaty?
Obydwaj ochoczo pokiwali głowami i natychmiast usiedli. Chyba jednak nie łazienkę robić tu przyszli...
Pijąc gorący napój (cholera, znów mam o jeden kubek za mało) wypytuję "nowego" o życie...
Mieszka w pustostanie, czasami pracuje. Głównie przy pracach porządkowych w ogródkach. Płacą mu za to 30 zł za cały dzień. To majątek - 15 bochenków chleba...
Wyciągam pieczywo, masło ser. Moim gościom ślina cieknie...
- wiesz, wolno zaczął Marynarz, bo ty jesteś światowa, a my głupki. A Pudel ma problem...
O rany, cudze problemy przychodzą do mnie nawet tu....
Pudel podrapał się jak małpa po głowie (no w takiej głowie to z pewnością musi żyć dzikie stado wszy), po czym odwrócił się i spontanicznie zdjął spodnie.
To co zobaczyłam przypominało prześcieradło nieuważnej gospodyni - tuż powyżej pośladków czerwienił się odciśnięty ślad żelazka. Niczym nie zabezpieczona, paskudna, jątrząca się rana.
- Boże, kto Ci to zrobił?
- boli. Do lekarza nie przyjmą, bo nie ubezpieczony. A w aptece wstyd pokazać....i kasy nie mamy. Pomożesz?
To proste. Pomogę..
Pudel podciągnął spodnie i wyluzowany usiadł... Gadaliśmy do wieczora. Życie tych dwóch facetów jest skrajnie różne od mojego. Ale w całym trudzie, jaki muszą wkładać w zwyczajną egzystencję potrafią czerpać pełną radość z drobnych rzeczy, nawet ze znalezionej na drodze sznurówki (była demonstracja). To chyba częściowo gdzieś zagubiłam...
Gdy zaczęło się ściemniać a mój (świeżo kupiony) zapas jedzenia na dwa dni skończył się definitywnie chłopaki odeszli. Umówiliśmy się na jutro pod apteką.
----------
Leje..potwornie leje. W nocy namiot przesiąkł. Mam mokre ubrania, jest mi zimno. I do tego śmierdzę. Najchętniej wróciłabym teraz na moment do domu, wykąpałabym się w wanie z gorącą wodą, zmieniła ubrania....Ale jak wrócę, to już mnie nie puszczą - dzieci wtulą się we mnie i ich miłość pożre moje jestestwo..Wolę więc marznąć...
Piotr dzwonił i pytał, czy nic mi nie trzeba. Udaję, że nic- nie chcę, żeby się o mnie martwił. Pewnie i tak się martwi, ale może mniej...
Ten cieknący namiot, ta wilgoć wszędzie - to właśnie to, co robię dla siebie i co lubię? Żarcie się wczoraj skończyło, ale nawet do sklepu nie chce się jechać. Może Marynarz przyjdzie i przyniesie chleb tak jak obiecał? Ale z nim i jego pamięcią to loteria...
Po trzech godzinach przestało lać. Marynarza nie ma. Biorę moje brudne i mokre rzeczy ( i mnie samą ) i po drodze do Żyro jadę na kąpiel i pranie nad Pisię - małą, urokliwą rzeczkę....Kąpiel nie należy do przyjemnych- woda jest jeszcze przeraźliwie zimna, do tego brudna po deszczu. Ale już "po" zawinięta w ręcznik czuję się oczyszczona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie...niczym po chrzcie!
Podoba mi się, że nie mam lusterka - irytuje mnie zawsze. Czuję się młoda, dynamiczna i piękna. A w lustrze często widuję podstarzałą kobietę z potarganą rudą czupryną. To zaskakuje! Teraz... z mojej perspektywy widzę całkiem fajne, zgrabne ciało, które skostniałe po kąpieli marzy o odrobinie ciepła. Chwilunia, napiszę co mam napisać i wskakuję w moje wilgotne ubranie...
Pudel i Marynarz czekają już pod apteką. Kupuję maści na poparzenie, opatrunki i oddaję Pudlowi.
- a nie posmarujesz?
Jedziemy więc znów "do mnie"...Wcześniej zakupy w Lidlu. Ludzie oglądają się za naszą trójką, kobiety mocniej ściskają torebki, ochroniarz nie spuszcza nas na moment z oka.Co jest? - przecież się myłam i czesałam! Ja tak, ale moi przyjaciele niekoniecznie..Do tego Pudel zaczyna śpiewać o cipkach. i nie chce się zamknąć..ale sobie towarzystwo znalazłam...hm, samo się znalazło..
Opatrywanie ran Pudla nie należy do najmilszych czynności. Brudny, śmierdzący i obcy. Ale przy okazji mogę wydobyć informację, co to za pamiątka - kobieta to zrobiła...wiedźma jedna! A może po prostu wariatka jak i sam Pudel.....
Moi koledzy rozgościli się u mnie na dobre. Sami zrobili sobie herbatkę, teraz siedzą i przeglądają moje gazety (5 archiwalnych numerów "Charakterów" - doskonała lektura dla wariata ..)
A ja przyjechałam tu, żeby być sama. Nie potrzebuję kolejnych podopiecznych...muszę być asertywna!
- no dobrze, to teraz chcę pobyć sama. Możecie już odejść? Zobaczymy się pewnie jutro...
Nigdy w życiu nie odważyłabym się na taki tekst rzucony "wprost". Zawsze tylko sugeruję, robię jakieś dziwne wybiegi. A dziś, teraz, wiem, że JA jestem najważniejsza. I szkoda czasu na bezsensowne gierki.
- ok, nie ma sprawy. Do jutra..
Marynarz zerwał się na nogi, pomachał mi uroczo, zabrał swoje narzędzia i obydwaj poszli...
Noc jednak nie była samotna i spokojna.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz